Myśl o sobie (T)

Posted on Wed 01 February 2017 in literature • 5 min read

Za okiem Maurycego poszło jego drugie oko. Gdyby ktoś w ten poranek leżał obok niego – bok przy boku, dotykając się z Maurycym kolanami – dojrzałby może jeszcze na dnie tych oczu uciekające kosmosy snów.

A sny oceniał Maurycy wysoko. „Dobry sen” to był dlań najlepszy (z możliwych) początek dnia. Gdyby ktoś raczył zapytać go: „co to jest sen?”, odpowiedziałby „reszta”.

A któregoś dnia Maurycy zastanawiał się czy iść na przyjęcie, na które nie chciał iść. Myśląc tak: „nie no, nie chce mi się kurwa tam iść, ja pierdole, po chuja mi tam iść, tak mógłbym wstać jutro wcześniej, pójść dzisiaj do Marcina, zobaczyć się z ciotką, odpowiedzieć na tego maila, po chuj tam iść, kto tam będzie, Ignacy, Ania, ciekawe czy będzie wyglądała tak jak ostatnio, a po chuj ja mam tam iść, na kolejny społeczny spęd, żeby słuchać o pierdołach, o tym kto kurwa co gdzie, o tym że nic się nie zmienia, a zmieni się wszystko, a po chuj mi tam iść, mówiłem wczoraj Antkowi, że muszę się wysypiać lepiej, poza tym tyle już naprzykrzyło mi się od tych imprez, bez sensu, nic z tego dobrego nie wyniknie, tylko zanudzony, jeszcze pewnie najebany znając życie, wrócę do domu, za późno i jutro będzie chujowy dzień, po chuj mi tam iść, jeszcze te wszystkie międzyludzkie gierki i utarczki, ten podrywa tą, tamta się wywyższa nad tamtym, wszyscy kurwa przemieszani, no bez sensu”.

Po czym poszedł.

Ale spokojnie. Maurycy nie należał do zbioru masochistów ani do zbioru hipokrytów. Maurycy myślał tak, ponieważ akurat przed chwilą zrozumiał, że kupił właśnie książkę, którą już posiadał, tylko w innym wydaniu, co było zresztą ratunku brzytwą dla umysłu Maurycego. Więc był rozkojarzony. Później, w ciągu dnia przytrafiły mu się takie wypadki, które umożliwiły pomyśleć Maurycemu coś zupełnie innego. Między innymi „że przecież siedzieć na takim przyjęciu to bardzo ciekawe jest, że różne fajne psychologiczne, albo międzyludzkie po prostu zależności można sobie obserwować bogu ducha winnemu”.

I przyszedł.

A na przyjęciu było tak o, zwyczajnie, całkiem miło, ale bez tego no, o. Choć Maurycy od pewnego czasu obserwował pewnego typa. Siedzieli w kilka osób wokół stolika, jedni na kanapie, inni na krzesłach. Maurycy przyglądał się jak gadają, a wśród nich ten typ, który był z jednej strony dość ugrzeczniony, lecz kiedy się śmiał był, jeśli się da, zbyt pewny siebie; czasem. A gesty twarzy i ciała rozumiał Maurycy, że jakby nie chciał cię do niczego przekonać. Tylko, że raz na jakiś czas, dość losowo, nie wiedzieć czemu, przybierał, na kilka sekund wyłącznie, pozę i wyraz zupełnie skądinąd. A wyglądało to mniej więcej tak, że odwracał nagle wzrok od mówiącego, ruszał głową, spoglądał w dół lub w górę, garbił lekko, jakby trochę powietrza uleciało; a na twarzy malowała się nieobecność, pod którą coś jednak było schowane. A brzmiało to jakoś tak… całkiem miło, ale nieadekwatne zdawało się skupienie na twarzach słuchających tego typa. Maurycy nie przypominał sobie niczego podobnego.

I zdarzyło się, w jakiś czas potem, ale wciąż na przyjęciu, że do palącego samotnie na balkonie Maurycego dołączył właśnie ów typ prosząc o ognia.

— Dzięki – powiedział oddając zapalniczkę.

Maurycemu zaczął powracać nastrój z wcześniejszej części dnia, więc miał w poważaniu o wiele więcej rzeczy niż powinien był mieć. Szczęśliwie sytuacje takie często sprawiają, że ma się wówczas więcej losowej odwagi i chyba tylko dlatego Maurycy powiedział tak: — Proszę… Ej, sorry czy mogę ci zadać jedno pytanie? — Jasne, możesz nawet zadać drugie. – odparł typek z uśmiechem. Maurycemu bardzo nie spodobał się ten dowcip, ponieważ w oczach Maurycego uczynił go głupszym. — Spoko. Bo wiesz, patrzyłem tak na ciebie, jak siedzieliśmy tam i gadaliśmy i zauważyłem, że raz na jakiś czas tak… jakby to nazwać… zawieszasz się. Wiesz o czym mówię? — Haha. Chyba wiem. Ładnie to nazwałeś – „zawieszasz się”, nie myślałem o tym w ten sposób… Chodzi ci o to, że tracę kontakt z tymi, z którymi rozmawiam? — O tak. Dokładnie o to.
— No i co z tym?
— No… O co chodzi? Skąd to?
— Hm… No więc słuchaj. To jest niestety niezależne ode mnie, nie mam nad tym żadnej kontroli. A chyba chciałbym. Nie wiem zresztą. Nieważne. W każdym razie to się dzieję kiedy myślę o sobie.
— Jak to?
— No tak to. Przepraszam, to był żart. Daj mi chwilę się nad tym zastanowić, żeby to jakoś inaczej… No więc weźmy tę sytuację, o której mówiłeś. Jak gadasz z jakimiś ludźmi, jest miło, ty słuchasz i jesteś słuchany, a zresztą to nawet nieważne, w jakiejkolwiek sytuacji, zdarza się, że łapiesz się na myśli, która by brzmiała jakoś tak: „ciekawe jak ja teraz wyglądam?” albo „ciekawe co oni o mnie myślą?” albo „chyba daję czadu dziś” albo jakieś inne tego typu. I wtedy wychodzisz ze swojej głowy i patrzysz na siebie oczami tych, o których pytasz. Metaforycznie, oczywiście. Ale to tak chyba trochę jest, że to jest jakiś rodzaj empatycznego czegoś. No tylko jak wiemy, nie da się uciec od tego, że chcesz wyglądać pięknie we własnych oczach. Więc trzeba balansować. To znaczy odrzucam wszystkie refleksje, które stawiają mnie w jak najbardziej pozytywnym świetle, bo to zawsze będzie podfałszowane. Tych, które stawiają mnie w jak najgorszym położeniu słucham uważniej, bo z tych najwięcej mogę się nauczyć. Te pośrodku to nieprawda, która jest nieszkodliwa. Haha – roześmiał się – jak teraz o tym mówię, to wydaję mi się, że muszę faktycznie dość głupio wyglądać.
— Aha. Dzięki. – powiedział Maurycy wyrzucając papierosa. Uśmiechnął się niezgrabnie do swojego rozmówcy po czym wyminął go i wszedł do środka.

Nie został długo. Jakiś czas potem wziął kurtkę, pożegnał się z kilkoma przypadkowymi osobami i udał się w drogę do domu. A idąc spojrzał w niebo i przyszły mu do głowy dwa słowa: „kosmosy snów”. Pomyślał, że jak człowiek się rano budzi, to być może w oczach widać mu uciekające kosmosy snów. Tylko byłyby one widoczne chyba jedynie przez momencik, więc ktoś musiałby uważnie patrzeć na tego wstającego. A kiedy spojrzał w górę raz jeszcze to przyszło mu na myśl, że jak się stoi nieruchomo w czymś co się rozszerza, to zdaje się, że to ucieka. A za nogą Maurycego wlokła się jego druga noga.

12.2012